Żelazny tron – żądza władzy czyli sposób na autodestrukcję…
Wydaje się, że nie można oderwać się od rzeczywistości. Jadnak czy aby na pewno? Co się dzieje gdy naszym celem jest przetrwanie do następnego tygodnia by… zasiąść przed telewizorem i obejrzeć kolejny odcinek ulubionego serialu. A co gdy chodzi o serial wszechczasów, bo niewątpliwie taka jest „Gra o Tron”.
Zmagania bohaterów skupiają się wokół… krzesła. Co prawda nie jest to zwykłe drewniane, stołowe krzesło tylko takie większe, stalowe i ważące kilka ton krzechlicho :). Nie jest mobilne, ani piękne ani wygodne, a mimo to nikt nie może mu się oprzeć. Co ciekawe gdy jakiś bohater się wyróżni i zdecydowanie da się lubić to znaczy, ze długo nie pożyje. Taka konstrukcja tego świata :). Zabija ich albo własna albo cudza żądza posiadania w/w krzesełka. Owe pragnienie jest całkowicie niezrozumiałe dopóki się samemu nie usiądzie na tych twardych, poskręcanych i mrożących krew w tyłku mieczach. I to dosłownie. Pomijam milczeniem uwieranie, czy całkowity brak wyprofilowania tak charakterystycznego dla wygodnych i dostosowanych do długiego wysiadywania przy klawiaturze fotelach. Tron wysysa z nas całe ciepło, jakby był jakąś chorą, żądną naszej życiowej energii ciemną istotą. Jak jakiś zdegenerowany, sprowadzony do roli mebla, energetyczny wampir z innego wszechświata.
W każdym razie gdy na nim zasiadamy to pomijając wspomniane fizyczne doznania otrzymujemy całą paletę psychicznych wizji. Nagle z łagodnej wiewiórki stajemy się głodnymi wilkami uzbrojonymi w garnitury brzytwiastych zębisk pragnącymi uwielbienia ze strony wszystkich wokół i tych dalej też. I nie ma znaczenia czy to uwielbienie będzie wynikało z uczucia miłości, czy też strachu i przerażenia. Ogarnia nas takie uczucie potęgi… dostajemy takiego mentalnego kopa… czujemy jak przenika nas chłód tysiąca wściekłych, poległych rycerzy, którym po śmierci pozbierano broń i z niej wykuto Żelazny tron. To już nie jest tron a… kolumna na tysiące metrów wysoka…, z której spoglądamy jak stwórca. Jednym rozkazem możemy ściąć tysiące głów, bo… Tron z tysiąca mieczy chwyta nas w swe zimne macki, oplata i ssie… zrastamy się w jedną, zimną i bezwzględną istotę karmiąca się śmiercią innych. Chłód i wysokość mąci zmysły i zapadamy się w czeluść siedziska. Nie wiadomo gdzie kończę się ja, a zaczyna Czarny tron. Pokłońcie się albo was wszystkich unicestwię…tylko czy to jeszcze moja myśl czy już jego? W sumie to nie ma znaczenia :). Potęga jest w nas.
Zaciskam palce na klingach mieczy w oparciu, są gładkie i wypolerowane – chłodne. Nie chcę już ich wypuszczać z dłoni. Wyróżniają się jak ścięte głowy wrogów. Dają moc, oparcie i gdyby nie ten chłód… natrętny, przenikliwy, bolący, to… . To cena dotyku Żelaznego tronu.
Szkoda mi jedynie Aragorna z „Władcy pierścieni”, bo … wśród głowni, z których wykuto Żelazny Tron, widać rękojeść Andurila – jego miecza. Poległ chyba w bitwie ze smokami, gdyż nie sądzę, żeby oddał go po dobroci ;).
Iron Throne (Żelazny tron)
Zdjęcia Tronu z tysiąca mieczy (The Throne of thousand swords) lub „Czarnego tronu” lub „Żelaznego tronu” (Iron Throne) z filmu pt. „Gra o Tron”.