Monika – lśnienie w studiu
Monika była nieśmiała i zagubiona jak mały króliczek, który nagle wleciał na środek ulicy, prosto pod reflektory przejeżdżających obok samochodów. Mrużył oczęta patrząc zdezorientowany dookoła.
Mówiłem do niej łagodnie i monotonnie. Bez podnoszenia głosu i uważając na każde słowo aby nie przestraszyć zjawiska, które stało w blasku lamp, bezbronne i niewinne jak ośmio-letnia dziewczynka. Kaskady ciemno-jesiennych włosów opadały jej na ramiona zawijając końcówki. Wyglądała ślicznie choć jeszcze nie przebrała się w kreacje, które przywiozła ze sobą do sesji. Ale i tak czekałem aż mnie zaskoczy. I nie zawiodłem się. Przygotowała się bardzo dobrze.
Trochę się stresowała, ale współpracowało się bardzo przyjemnie. Miała taką bluzkę w szachownicę, w której wyglądała bardzo kobieco i onieśmielająco. Zdjęcie, które najbardziej mi się podobało nazwałem „szachowisko” i… zachowałem dla siebie :).